Ja tam przeszedłem tą grę w niedzielę (wersja na Wii). Szczerze mówiąc, gdy oglądałem końcowe napisy, wydało mi się zabawne to, że człowiek tyle czasu czeka na kolejną część Zeldy... a tu 5 dni i po sprawie.
Tak czy siak, zdecydowanie warto było czekać. I może nie ma oceanu, nie ma nie wiadomo jak epickiej, mrożącej krew w żyłach fabuły... lecz jedna z zapowiedzi się spełniła. A konkretnie ta, że nowej Zeldzie "być może uda się przewyższyć nawet legendarną Ocarina of Time". Bo moim zdaniem udało się.
Jednak najbardziej intrygujący jest fakt, że w grze czuć taki jakby powiew świeżości, ale lwia część starych, dobrych założeń i motywów została w te nowości finezyjnie wpleciona. Dzięki temu gra się naprawdę przyjemnie, niby czuć, że to "nowa Zelda", ale czasami też zbiera się na nostalgię za Ocariną.
I jeszcze tak na podsumowanie- jakbym miał ocenić grę... to bym wystawił takie oceny:
Grafika: 9/10 Świetna, realistyczna animacja, piękne krajobrazy i wspaniale wykonana mimika twarzy.
Muzyka: 10/10 Koji Kondo... Zelda... i wszystko jasne.
Poważnie; niby nie ma orkiestry, ale utwory są naprawdę przepiękne- zarówno odświeżone wersje starych, jak i zupełnie nowe kawałki wpadają w ucho i są naprawdę mistrzowsko wykonane.
Grywalność... 10/10 To za mało. Gra jest naprawdę wspaniale wykonana- i można sobie narzekać na niski poziom trudności, na słabowitych bossów, to i tak ta gra wciąga jak... jakiś wielki... wciągacz? No, ustalmy, że wciągacz.
Wiem, zbyt obiektywne to to nie było, ale ja po prostu pokochałem tą grę od pierwszego wejrzenia i prawdopodobnie nigdy nie uda mi się pisać o niej bez żadnych emocji oraz z wykorzystaniem takich słów jak: kiepska, cienka, słaba itp.
No i... w Twilight Princess nie ma Tingle'a. A według mnie to jest gigantyczna zaleta.
PS: Pierwszy post na tym forum! ^^