Twilight Princess 18+

Już słyszę te głosy...
"Jaki beznadziejnie długi artykuł. Komu właściwie będzie chciało się to czytać?" Szlag. Nie żebym codziennie słyszał głosy, ale te jednak słyszę. I co więcej - odpowiem na nie!

Wszystkich nie czujących się na siłach, by słuchać śmiertelnie nudnej spowiedzi byłego redaktora tej strony (jak to dumnie brzmi, ah...) odsyłam od razu do trzeciego aktu gdzie rozwodzić się będę nad bardziej konkretnymi sprawami.

Na dodatek artykuł ten nie ma nic wspólnego z obiektywną recenzją i powinien być raczej traktowany jako sprawozdanie z gry. Bardzo nieobiektywne sprawozdanie, należałoby dodać.


AKT PIERWSZY
PIOTRUSIU, ZABIERZ NAS DO NIBYLANDII
Czyli mroczna przeszłość głównego bohatera.


Muszę przyznać że czas łagodnie obchodził się z Zeldą Central, przy czym absolutnym błędem byłoby mówić tutaj o konserwacji. Teraz, gdy patrzę się na profesjonalną i estetyczną szatę graficzną strony, liczne artykuły i sporawe forum, banan automatycznie pojawia mi się na twarzy. Wiedząc, że pewien maleńki promil tego niewątpliwego sukcesu Zelda Central zawdzięcza mnie, czuję się bardziej fair, gdyż równocześnie zdaję sobie z tego sprawę jak wiele ja zawdzięczam Zeldzie Central. Chlip. Bezczelnie zdobyta sława i doświadczenie pomaga mi w podrywaniu lasek ;D.
Myśląc o Piotrze Wu, automatycznie rzuca się tutaj na język szeroko nadużywane porównanie do wina, jednak nie byłoby to do końca zgodne z prawdą, bo Piotrek nie jest jak wino! Wino leży do góry brzuchem i związane jest z szeregiem bardzo nieprzyjemnych skojarzeń z wszelkiego rodzaju marginesem społecznym. Tymczasem Piotrek jest jak Pan. Piotrek Pan, który pomimo tego że lata lecą na kark, wciąż jest w stanie wykrzesać w sobie niebotyczne pokłady zaangażowania i energii potrzebnej by kierować tą stroną. Odwołując się do cennego źródła kultury jakim jest reklama - brawa dla tego Pana! Dokonał on tego, czego ja nie byłem w stanie powtórzyć - spotkał się ze swoimi demonami dorosłego życia i spuścił im bęcki. Ja tymczasem... Ja tymczasem miałem wrażenie, że wraz z pierwszą pracą, wraz z osiemnastką coś we mnie pęknie i nagle ni stąd ni zowąd stwierdzę że półbuty to jedyny gustowny rodzaj męskiego obuwia. Albo, że zacznę nosić krawaty. Albo, że stwierdzę, iż kolekcjonerskie gry karciane przeznaczone są dla niedojrzałych emocjonalnie wyrostków. I że koniec z Zeldą. W tym momencie za oknem błyskawica rozszczepia horyzont, a ponury motyw muzyczny z "Upiora w Operze" zagłusza bębniące o szybę krople nagle zerwanej burzy. Tymczasem właśnie siedzę w pracy (rano bardzo rzadko ktoś się pojawia więc jest luz), osiemnastka minęła, wspominam wczorajsze wyjście z kumplami do kina na "Kung fu Pandę", a w przyszły piątek idę na turniej Magica.
...
A wczoraj przeszedłem Twilight Princess.


AKT DRUGI
ZAKLĘCIE UKRYTE W KINESKOPIE
Czyli czemu Zelda jest lepsza od Carrefoura.


Przyznaję bez bicia, grałem w San Andreas. W gruncie rzeczy to grałem też w Manhunta, Postala i całą resztę tego typu gier. Nie żebym ignorował naklejki 18+ na pudełkach, bo tak naprawdę nikt ich nie ignoruje, potraktowałem je raczej jako chwyt reklamowy. Z tego co wiem wszyscy w moim wieku zachwycali się "dorosłością" tych gier, ale nie wszyscy zdawali sobie z tego sprawę, że grają w te tytuły głównie ze względu na wyżej wymienione naklejki. Teraz, kiedy po raz pierwszy w życiu mogę zgodnie z prawem uruchomić Manhunta jestem tak daleko od tego pomysłu, jak to chyba tylko jest możliwe. Z perspektywy czasu, widząc siebie nieźle bawiącego się w kopanie głowy uciętej szpadlem, beznadziejnie mi głupio (fakt faktem, dobrze bawiłem się tylko przez pierwszy kwadrans, ale i tak mi głupio), bo tak naprawdę gra ta, pod hektolitrami krwi, moczu, pod tonami zwłok ofiaruje niewiele więcej ponad menu główne. I nie chodzi mi o to, że próbuję wyjść teraz na moralnego nauczyciela - średnio mnie to interesuje że dzieciaki w wieku mojego młodszego brata na ekranach swoich komputerów pokazują "faki", sprzedają prochy, czy nawet duszą się nawzajem za pomocą biodegradowalnych siateczek z Carrefoura. Producenci tych gier mają taki pomysł na biznes i wszelkie próby udawania że jest to produkt przeznaczony dla osób dorosłych mija się z celem. Chodzi mi o to że po prostu brak im grywalności. Przykład? Zelda! Tymczasem kiedy siedemnasty raz miałem kogoś zamordować w "Dorosłej grze", używając przytoczonej wcześniej siateczki, umierałem szybciej od mojej ofiary. Z nudów.


AKT TRZECI
WOREK Z PREZENTAMI
Czyli jak dogodzić wiernym fanom.


Grając w TP wielokrotnie miałem okazję by coraz bardziej utwierdzać się w przekonaniu, że gra ta została stworzona całkowicie na podstawie listów od fanów poprzednich części. Jeżeli dokładnie by przejrzeć na forach internetowych i portalach, za co krytykowano poprzednie Zeldy i czego domaga się od następnych części, okaże się że do większości tych postulatów odniesiono się przy tworzeniu TP. Powiecie, że to całkowicie naturalne: wiadome jest, że producent chce dogodzić potencjalnemu konsumentowi, zachęcając go w ten sposób do zakupu produktu. A teraz zastanówcie się ilokrotnie zgrzytaliście zębami, kiedy sequel waszej ulubionej książki, filmu czy też gry, okazał się totalną klapą. No właśnie. Tymczasem Eiji Aonuma bardziej przypomina świętego Mikołaja czytającego listy od dzieci. -Chcecie przywrócić świat z Ocariny? Nie ma sprawy! Będzie to samo Hyrule, tyle że większe i jeszcze lepsze! Jezioro Hylia to wreszcie jezioro, a nie sadzawka, na polach można spacerować dobre godziny, wciąż będąc pewnym że gdzieś kryje się jakiś sekret którego jeszcze nie odnalazłeś natomiast szukanie złotego owada (potrzebnego mi do wypełnienia side questa) na pustyni Gerudo trwało godzinami, a trwałoby jeszcze więcej gdyby nie mapa i lornetka. Żeby było zabawniej, dochodzi sporo równie rozbudowanych lokacji nie znanych z Ocariny.
-Chcecie wrogów, strasznych, złych i okrutnych, a nie tych znanych z wam z części na GameBoya? Żaden problem! Załatwimy wam to, a na dodatek takich bossów, że zejdziecie na zawał przed waszymi telewizorami! Z radości lub ze strachu. Na temat tych konkretnych przeciwników mógłbym rozwodzić się przez kilka następnych stron, jednak nie chcąc umieszczać tutaj zbędnych spoilerów powiem tak - istnieje jedno słowo które jest w stanie opisać wszystkie walki stoczone przeze mnie z bossami w świątyniach. Te batalie były epickie. Po prostu epickie. Każdy ich aspekt, łącznie z rozmiarem, był epicki. Natomiast ostateczne starcie pod koniec gry... Coś wspaniałego.
-Chcecie powrotu Epony? Zrobione! A nowy system walki konnej spowoduje, że nigdy nie będziecie chcieli już chodzić na piechotę! Co więcej- Epona po raz kolejny będzie konkretnym elementem fabuły, a nie raptem środkiem transportu na zawołanie. Jeżeli zaś chodzi o wspomniany system walki konnej - nabiera on rumieńców kiedy dochodzi do walk z cięższymi przeciwnikami. Chyba mój ulubiony motyw tej gry.
-Ekwipunek? Zapomnij, że w ogóle pytałeś. Nie będziesz się mógł zdecydować czym siekać przeciwników. Serio.
-Poważniejszy klimat? Ta gra to najpoważniejsza Zelda w jaką grałeś. Klimat z Majora's Mask to jest pikuś w porównaniu z tym co poczujesz tutaj. Świątynie są wielkie, majestatyczne i pomysłowo zaprojektowane, fabuła wsysa, a przy pierwszych odwiedzinach w świecie zmroku nie będziesz mógł odciąć się od ponurego uczucia że coś na ciebie czyha. A Link jest po prostu fajny.

No właśnie


AKT CZWARTY
OMG! HIS POWER IS OVER 9,000!!!
Czyli mój bohater jest lepszy niż twój.


"Well, we're creating an adolescent storyline and we try to present it how it should be; in fact, if you played it - or will play it - you'll notice that the way Link holds the sword is much cooler than how he used to do it. Link will now do things in a way that will make him look more confident and liberated." Eiji Aonuma o Linku w Twilight Princess.

Wejdź na stronę Google grafika i odszukaj wizerunek Linka z Ocariny. Teraz wpisz w okno wyszukiwarki "Cloud Final Fantasy", albo "Snake Metal Gear Solid". Jeżeli jeszcze nie rozumiesz o co mi chodzi - gdybym wywiesił plakat wcześniej wspomnianego Linka kumple raczej by mnie wyśmiali: długie uszy, złote blond włosy, twarz bez śladu skazy czy zmazy (lub choćby zarostu), wielkie niebieskie oczy i ... niech to szlag... białe getry. Obcisłe. Ten koleś na pierwszy rzut oka wygląda jak losowy elf z losowego świata fantasy, tylko że ze śmieszną czapką. Natomiast getry i kolczyk stanowiłyby solidny argument w dyskusji odnośnie jego orientacji seksualnej.
Link nie ma olbrzymiego miecza (kompleksy?), ani włosów sprawiających, że zaczynasz zastanawiać się nad działaniem grawitacji.
Link nie ma zachrypniętego głosu, zestawu granatów na każdą okazję, ani męskiego podbródka.
Mimo to Link jest moim ulubionym bohaterem. Tylko spróbuj teraz, wczuwając się w moją sytuację, udowodnić fanowi MGS'a, czy FFVII, że nie jesteś solidnie pokręcony. No i nareszcie masz okazję.
Getry odchodzą w niebyt, a na ich miejscu masz porządne spodnie, pojawia się kolczuga, skórzane elementy zbroi, wszystko zaczyna wyglądać praktycznie i jakoś tak... fajnie. Dla dopełnienia wizerunku nasz bohater często zachowuje się w sposób emanujący pewnością siebie, "pod publiczkę" można by rzec. Główny pomocnik Linka, ze świecącej kulki ze skrzydełkami krzyczącej na zmianę "Listen!" i "Watch out!" zamienia się w cynicznego impa, który bezczelnie wykorzystuje bohatera do własnych celów. Nic zatem dziwnego że ostateczny wizerunek naszego bohatera różni się znacznie od tego z poprzednich gier.
Niezwykle ważnym elementem budującym od nowa postać naszego głównego bohatera jest także zwiększona względem ostatnich części personalizacja. Kiedyś, był to bezimienny everyman, chłopak którego uczucia i słowa musieliśmy budować we własnej wyobraźni - zabieg ten miał na celu zwiększyć poziom wczucia się w rolę odgrywaną na ekranie, na miejsce imienia bohatera wstawialiśmy własne imię (dosłownie i w przenośni), tak samo Link mówił naszymi słowami i myślał naszymi myślami. Zabieg ten, celowy, jednak moim zdaniem trochę nietrafiony, zostaje powoli przekształcany na przestrzeni ostatnich gier. Jeżeli głębiej się nad tym zastanowić wielkim krokiem naprzód jest już wprowadzenie domyślnego imienia, a to że Link zaczyna okazywać jakieś konkretne uczucia na filmikach to już niemal rewolucja. Jeżeli tak dalej pójdzie, może w następnej części Link coś powie...


AKT PIĄTY
WADY
Czyli ostatnie próby zachowania obiektywnego spojrzenia na grę.


Wbrew temu jakie wrażenie mogliście odnieść czytając ten artykuł, tak, owszem, TP POSIADA wady. Co prawda, dla mnie było to coś w rodzaju kilku chmurek na przesiąkniętym błękitem odmęcie nieba, ale, zdaję sobie sprawę z tego że dla ludzi nieco mniej związanych z tą serią, są to konkretne powody by przemyśleć raz jeszcze decyzję zakupienia Zeldy.
Grafika nie poraża. Jest słaba, żeby być nieco konkretniejszym. Pomimo rewelacyjnego designu wszystkich elementów gry, wciąż niska rozdzielczość tekstur oraz mała ilość ścian poszczególnych obiektów razi. Z resztą z muzyką sytuacja prezentuje się analogicznie: Koji Kondo stanął po raz kolejny na wysokości zadania, jednak zamiast przepięknych wersji orkiestrowych, mamy sztuczne wersje tychże utworów. Nie mam pojęcia dlaczego syntezator zastąpił bogactwo brzmienia oryginału, zwłaszcza że już w Super Smash Brosie: Brawl mamy dostęp do tej lepszej ścieżki dźwiękowej.
Jeżeli dla ciebie, drogi czytelniku, tak samo jak dla mnie, oprawa stanowi ledwie formę przedstawienia utworu, a nie powód by kupować grę (vide Crisis), na pewno nie zwrócisz na to większej uwagi. Uwagę twoją natomiast może przykuć cena takiej wycieczki.
210 zł.

Dokonajmy jednak pewnego przeliczenia.
Gra Portal, która dostała szereg nagród i od diabła i trochę naklejek "kup mnie" od wszelkiego rodzaju krytyków kosztuje 45 zł.
Przechodzi się ją 3 godziny. Rachunek jest prosty - 15 zł za godzinę rozrywki. Jak sytuacja prezentuje się z TP? W momencie zakończenia gry, po wykonaniu ledwie części z questów pobocznych na liczniku nabiła mi się siedemdziesiąta godzina gry. W takim razie - 3 zł za godzinę.
Wniosek jest dość prosty.


AKT SZÓSTY
KÓNIEC, ALE CO DALEJ?
Czyli dzięki wielkie za przeczytanie tej epopeji.


Wszelkie próby oceniania Zeldy TP, czy to w sposób liczbowy, procentowy czy jaki kto tam chce uważam za zbędne. Ludzie mądrzejsi ode mnie już to uczynili i to nie raz. Ja, biedny pyłek, chciałem jednak zwrócić uwagę na kilka innych elementów, tej jakże rozbudowanej gry.
Na podstawie tego niesamowitego, wielogodzinnego doświadczenia jakim bez wątpienia jest nowa część Zeldy, jestem w stanie wyciągnąć kilka wniosków dotyczących przyszłości tej serii. Wszystko wskazuje na to że ludzie z Nintendo dążą w kierunku zbudowania bardziej konstruktywnego i spójnego świata niż to miało miejsce do tej pory, Link powoli staje się pełnoprawnym bohaterem, a nie jedynie odzwierciedleniem gracza. Kto wie, może w końcu zostanie także rozwinięty wątek romantyczny?

A zakończenie Twilight Princess było naprawdę strasznie smutne. Prawie jak w Ocarinie.



Autor: Mort
Komentarze
#1 | nokash dnia 02/09/2008
No więc przeczytałem. Czytało sie ... no tak w sam raz... znaczy się na plus... a co napiszesz o następnej zeldzie? Wink
#2 | MrM dnia 04/09/2008
Ehh, chyba wreszcie przejdę TP Grin
Wiem, wstyd, że nie zrobiłem tego wcześniej, no ale Pfft
#3 | heavymental dnia 03/11/2008
Mort! Żyjesz! Soo great!

Art na naprawdę wysokim poziomie.
Ładnie opisujący, wady pokazujący.
Liczymy na więcej

Aż wspomnienia nachodzą z dawnych odsłon ZC. Już sam nie wiem pod jakimi ja tam nickami występowałem.

Pomyślności życzę!
#4 | Mort dnia 05/11/2008
Dzięki za komentarze! Heavy - jeżeli dobrze mnie pamiętasz, to ja zwykle na takich projektach nie kończę =). Polecam topic "A co ty chciałbyś zobaczyć w nadchodzącej Zeldzie?" - mam zamiar zorganizować coś na prawdę dużego.
#5 | LINK1200 dnia 22/01/2009
Wypas,Mort dobry Art barzo mi sie podobałi wogule ale zgadzam się z Heavym. Liczymy na więcej!!!Grin
#6 | Sawassas dnia 03/02/2009
Z tego co czytam to jest fajne to TP. Znając jednak życie zagram w to dopiero za 6-8 lat Sad Chyba, ze moja rodzina wygra na lotku to wtedy sobie kupię Wii i TP Pfft
Artykuł bardzo mi się podobał i co tam, że długi. Przynajmniej się czegoś dowiedziałem. Jak fajnie by było, gdyby więcej było takich gier-świętych mikołajów Cool
#7 | Gooral2137 dnia 13/01/2010
no spox swietny art Grin
#8 | LordLink dnia 02/03/2010
Niema takiego drugiego Arty-każa
Co taki artykuł nam stważaGrinGrinGrinGrinGrin
#9 | LordLink dnia 02/03/2010
a jeszcze jedno MORT oczekuje od ciebie więcej bo podejżewam że IQ
masz na bardzo wysokim poziomie!!!!GrinSmile
#10 | MandragGanon dnia 22/08/2011
Ten bardzo dopracowany, poważny a zarazem śmieszny art opisujący TLoZTP i nie tylko jest w 100% esencją wielkiej twórczości tego arcy-artysty Morta. Bardzo mi się przyjemnie czytało ten (co ja będe owijał w bawełne i żeby nie powiedzieć brzydko) Cudowny artykuł. cyt."Wielki szacun stary!"
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.